Obserwując swoich pacjentów i siebie, z czasem przyszło mi do głowy, jak ważną, życiową umiejętnością jest tracenie. Tracenie szczególnie tego, co powszechnie uważane jest za wartość nadrzędną: zdrowia. Ale jeśli spojrzeć na swoje życie, to poczucie starty regularnie się w nim przewija. Dotyczyć może wszystkiego: ludzi, sytuacji, rzeczy, kolejnych etapów życiowych, własnej osoby, przekonań itp. Oczywiście każda strata wiąże się z cierpieniem. Dla każdego na innym poziomie. Nieprawdopodobne, że na etapie edukacji nikt nie uczy nas dobrze tracić. Tracić tak, aby zyskać. Tracić tak, aby ocalić to co jeszcze zostaje. Myślę, że to wyjątkowo trudny temat. W dzisiejszym wpisie chcę się pochylić nad utratą zdrowia, bo to faktycznie ogromne wyzwanie.
ZMIANY
Choroba staje się stratą zwykle nie samą w sobie, a tym, co te straty powoduje. Jeśli w wyniku pogorszenia stanu zdrowia przestajesz pracować- tracisz pieniądze. Nie jesteś na tyle sprawny aby uprawiać swój ulubiony sport- tracisz hobby. I tak można dalej wymieniać. W takiej sytuacji życie zmienia się diametralnie. Dodatkowo nigdy nie wiesz, dlaczego jeden pacjent machnie ręką na niemożność regularnego biegania, a inny będzie z tego powodu bardzo cierpiał. Niezwykle istotne jest życie sprzed choroby, przywiązania, schematy, sposoby radzenia sobie ze stresem. Istnieją określone sposoby rozumienia sytuacji. Z jednej strony istnieje sfera obiektywna, zewnętrzna. Z drugiej zaś subiektywna, określająca nadanie przez człowieka sensu danej sytuacji. Zmiana stanu zdrowia na gorsze, wiąże się z bardzo nieprzyjemnym uczuciem niemożności zaspokojenia swoich potrzeb. I to często podstawowych potrzeb. Bo jeśli byłeś zawsze samodzielny, a teraz nie możesz nawet wstać, to wydaje się nierealne. Zmiany są stałym elementem życia. I choć trudno się tego słucha tracąc zdrowie, to niestety bardzo realne zdanie.
TRAUMA
W niektórych publikacjach można znaleźć informację o tym, że nagła utrata zdrowia, w tym sprawności, może nawet doprowadzić do wystąpienia zespołu stresu pourazowego (PTSD). Syndrom ten, raczej kojarzy się częściej z wystąpieniem katastrof lub bardzo trudnych, wojennych przeżyć. Najczęściej wymienianymi objawami są stałe przeżywanie traumatycznej sytuacji w natrętnych wspomnieniach i snach. Charakterystyczne jest także nadmierne uczucie gotowości, pobudzenia, zobojętnienie, odrętwienie, bezradność, unikanie relacji z ludźmi, a nawet stany depresyjne. Zaburzenie zwykle ustępuje, nie pozostawiając śladów, jednak warto obserwować chorych, którzy takie zachowania manifestują. Ważne aby pozwolić im mówić o chorobie, jeśli tego potrzebują. To istotne, aby wiedzieli, że nie muszą się mierzyć z problemem sami, a zwykle jest im łatwiej opowiedzieć o tym personelowi niż rodzinie.
UCZUCIA UTAJONE
No i tu zaczyna się dopiero walka. Tracąc zdrowie, coś, co jest niezwykle istotne, masz w sobie cały wachlarz uczuć. Złość, gniew, rozgoryczenie, bezradność, poirytowanie…To uczucia społecznie mało akceptowane. Czy w związku z tym nie masz prawa ich odczuwać? Albo musisz je na siłę w sobie kumulować? Pewnie miałeś w sobie kiedyś takie poczucie, że Tobie jest wewnętrznie źle, dlatego nie chcąc robić komuś przykrości trzymasz wszystko w sobie. Albo jeszcze gorzej: wylewasz wszystko na otoczenie, które potem niechętnie z Tobą przebywa. Od czego więc zacząć? Po pierwsze, każde emocje są potrzebne i są normalne. Jest Ci źle, to zwyczajnie to przyjmij. Po drugie: to co zrobisz z tymi emocjami to już Twój wybór. Zawsze lepiej komunikować swoje samopoczucie tak, aby nie zrobić przy tym krzywdy innym, bo najczęściej w efekcie sami dokładamy sobie poczucia winy. Bardzo pomocny jest tu komunikat ja. Przykład: ja jestem dziś zła i rozczarowana, ponieważ nie mogę sama usiąść. Wtedy otoczenie wie, że to nie ono jest przyczyną Twoich przykrych emocji.
NA NOWO POZNAĆ SIEBIE
Lubię obserwować siebie w trakcie zmian. Dlaczego to robię? Bo znam swoją osobowość i wiem, które cechy są trudne, które potrzebne. Mogę wówczas choć trochę wpłynąć na rozwój tych drugich. Przyjaciółkę, która mnie zna bardzo dobrze proszę, aby zwróciła mi uwagę, jeśli dana zmiana zaczyna uwypuklać moje gorsze cechy. Napisane dość ogólnie, ale sprawdza się. Nowa sytuacja wymaga poznania siebie. Tak jest w przypadku choroby. Dobrze jest poznać swój „nowy organizm”, który ma już inne wymagania. I z czasem to zaakceptować, choć to moim zdaniem jest niewyobrażalnie trudna rzecz, która zależy od wielkości straty. Zaakceptować inny wygląd, inne odczucia, inne możliwości. Nie zrozum mnie źle. Absolutnie nie jestem upoważniona do tego, aby oceniać jakąkolwiek sytuację życiową napotkanego człowieka. Wielu rzeczy nie widać, o wielu rzeczach trudno nam mówić. Stąd powtarzam sama sobie: nie wiesz, kto jaką ma historię. Przekazuję Ci dzisiaj jedynie moje doświadczenie radzenia sobie ze stratą. Dużo się o sobie dowiedziałam, wydobyłam wiele dobrych cech i nauczyłam się cieszyć prostymi rzeczami. I co najważniejsze: wiem, że każdy z nas jest kopalnią doświadczeń.
WSPARCIE
Niby banał, ale jakże ważny! W trudnej sytuacji wsparcie otoczenia daje wytchnienie. Choć myślę, że nie jest jedynym wyznacznikiem Twojego sukcesu. Bo najlepszym Twoim przyjacielem, jesteś Ty sam. I od Ciebie zaczyna się cała praca. Być dla siebie wpierającym, to wcale niełatwe zadanie. Bo tak już jest, że największy krytyk też mieszka w Tobie. Balans to chyba klucz. Bądź dla siebie dobry. W czasie starty szczególnie. Czy to już nie jest zysk?
Ania.
Bibliografia:
Kowalczyk M. Poczucie straty i uczucia utajone w pracy z pacjentem terminalnie chorym. Medycyna Paliatywna w Praktyce. 2010(4)1. s. 1-4.
Cabella A., Łucka I. Zespół stresu pourazowego- rozumienie i leczenie. Psychiatria 2007. (4)2, 128-136.
P.S. Widzisz błędy? Napisz! 😉