Temat na ten wpis miałam już dawno z tyłu głowy. Nie wiedziałam tylko jak go „ugryźć”, bo to sprawa dość subiektywna. O empatii mówi się szeroko. Szczególnie w kwestii zawodów, które wymagają pracy z osobami potrzebującymi pomocy. Oczywiście jako pierwsza przychodzi na myśl służba zdrowia, bo człowiek chory jest szczególnie wymagający. Ale oczywiście sama mam w głowie wszystkie, ale to wszystkie bez wyjątku zawody, które wiążą się z dużą międzyludzką interakcją. Osobiście mogę wypowiedzieć się z punktu widzenia terapeuty i pacjenta. Dla mnie empatia to coś na swój sposób nieuchwytnego, nie dającego się objąć ramami, a jednocześnie to tak ważny temat, że niemożliwym wydaje się bez empatii pracować z drugim człowiekiem. Myślę jednak, że warto przyjrzeć się tej umiejętności z kilku stron, gdyż wówczas być może uda się lepiej zrozumieć temat.
Jedno słowo, wiele znaczeń
Ciekawe czy zastanawiałeś się, jak właściwie można zdefiniować empatię? Jednym zdaniem. Trudna sprawa, prawda? Bo czy ktoś miły, zawsze jest empatyczny? Albo człowiek pełen empatii musi być miły? Lub życzliwy? A może to taki, który spełni każdą prośbę pacjenta? Co wybrać? Co jest ważniejsze? W zasadzie przypomina mi to dywagację nad wyższością jajka nad kurą i odwrotnie. Literatura definiując empatię mówi o współuczestnictwie w przeżyciach drugiej osoby lub o utożsamianiu własnych emocji i przeżyć z przeżyciami innego człowieka. Twórca omawianego pojęcia T. Lipps, określa empatię jako „czucie razem z ..”. Z boku, wyobrażając sobie siebie w innym zawodzie, wydaje mi się to niezwykle trudne zadanie. Bo czuć z kimś, oznacza zwykle przeżywać jego tragedię, złe chwile, trudności, a dużo rzadziej radości. Chyba naturalnie mamy niechęć do otaczania się trudnymi sprawami. I to jest zrozumiałe. Obecnie empatia jest tematem szeroko analizowanym w psychologii. Szczególnie istotna jest kwestia zachowania własnej tożsamości, przy jednoczesnym zachowaniu empatii. Czyli jak wejść w uczucia innego człowieka, będąc jednocześnie sobą?
Komponenty
Przygotowując się do wpisu chyba najbardziej spodobało mi się spojrzenie na empatię, jako na sumę pewnych elementów, które wzajemnie się dopełniają. J. M. Morse podał taki schemat, zakładając, iż empatię budują 3 główne komponenty: emocjonalny, moralny i terapeutyczny (poznawczy i behawioralny. Składowa emocjonalna dotyczy subiektywnego odczuwania i dzielenia stanu psychicznego i przeżyć drugiej osoby. Właściwie każdy z nas może inaczej określić emocje tej samej osoby. Część moralna to dla mnie chyba jedna z najsilniejszych. To siła, która bardzo motywuje do wprowadzenia empatii w codzienną praktykę. Element terapeutyczny to zdolność intelektualna do odczytania stanu emocjonalnego drugiego człowieka oraz umiejętność przekazania adekwatnego do sytuacji komunikatu. Takie podejście do tematu pokazuje, że empatia nie tyle jest czymś, co jak powszechnie się uważa, „się ma” lub nie. Pewnych elementów można się nauczyć, można je trenować. Tylko gdzie tego uczą?
Uważne słuchanie
A gdyby zapytać jaką najważniejszą cechę posiada osoba uważana za empatyczną? Po zastanowieniu pierwsze, co przychodzi mi na myśl to uważne słuchanie. Pomyśl ile razy zdarzyło Ci się rozmawiać z kimś, kto nie słucha Twojej wypowiedzi? Czy odbierasz go jako kogoś, kto chce Cię zrozumieć? No właśnie. Mam to samo zdanie. Prawdopodobnie nie pokażesz i nie powiesz zbyt wiele takiemu człowiekowi, bo nie czujesz, że mógłby to przyjąć. Stąd właśnie w literaturze empatia zostaje także przedstawiona jako proces, który składa się z etapów. Zwykle pierwszym z nich jest uważne słuchanie. Dopiero potem następuje „wejście” w sytuację drugiej osoby, a na końcu powracamy do siebie, czyli do stanu początkowego.
Cienka granica
Co zrobić, aby nie stać się ofiarą empatii? Tak ofiarą. Bo wchodzenie w czyjeś uczucia i stany emocjonalne to niezwykle obciążające zadanie. I dowiadujesz się o tym dopiero, gdy zaczynasz to robić. Moim zdaniem w procesie kształcenia mówi się o tym zbyt mało lub przedstawia się skrajności. Od człowieka pozbawionego uczuć po kogoś, kto pozwala zniszczyć sobie każdy dobry dzień przejmując emocje innych. A że temat powraca jak bumerang to warto trochę poczytać. Doświadczenie w tym temacie przychodzi z czasem. Dobrze jeśli obserwujesz własne rekcje na sytuacje i emocje, wpływ na życie prywatne itp. Co jakiś czas warto usiąść i zrobić w głowie taki przegląd, jak sobie radzę z odczuwaniem problemów innych osób. W pułapkę nadmiernej empatii lub jej niemal całkowitego braku można wpaść naprawdę szybko. I myślę, ze dotyczy to większej części osób pracujących w służbie zdrowia. Wyrobienie sobie pewnych schematów postępowania jest naprawdę przydatne. Pracę ułatwiają proste, kulturalne komunikaty, bez zbędnego nadmiaru informacji. Czy wizualizacja szyby, która odbije od Ciebie trudne emocje drugiego. U mnie dobrze sprawdza się także podejście zadaniowe, skupienie na celu terapeutycznym. Na pewno znajdziesz swój sposób.
Ty- pacjent. Jest Ci strasznie trudno
Jesteś pacjentem. A to prawdopodobnie oznacza, że borykasz się z jakąś trudnością. W konsekwencji można się spodziewać pewnych Twoich reakcji, na które należy być wyrozumiałym. Nie mam na myśli obrażania, złorzeczenia czy wyklinania. Raczej chodzi tu np. o wycofanie, poczucie lęku, strachu, zdenerwowanie. Naprawdę wiem, że dla Ciebie to zdecydowanie wyjście poza strefę komfortu, co wymaga ode mnie większego zrozumienia. I zapewniam Cię, staram się. Różnie mi to wychodzi, ale intencje mam dobre i często zastanawiam się, czy moja odpowiedź była adekwatna. Sama jak każdy bywam pacjentem i wiem, na jak wiele szczegółów z zachowania personelu zwraca się wtedy uwagę.
Ja- biały fartuch. Człowiek, nie maszyna
Powszechnie zderzyłam się z opinią, że pracując w służbie zdrowia jestem dla pacjenta. Tego jednego, jedynego. Oczywiście to prawda. Ale jak to zwykle bywa, prawdę każdy ma swoją. Jasnym jest, że koronnym celem mojej pracy jest pomoc w leczeniu czy terapii konkretnego problemu. A przy tym, aby proces przebiegł pomyślnie, niezbędna jest empatia. Jednak abym mogła pracować wydajnie i być profesjonalną dla każdego z kim się stykam, muszę wybrać jaki poziom empatii jest potrzebny w danym momencie. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku ciężko chorych, leżących pacjentów, a inaczej w przypadku pacjenta ze skręceniem stawu skokowego. Każdy wymaga empatii, każdy jednak innej. Sprawiedliwie w tym przypadku nie oznacza równo. To sprawa bardzo indywidualna. Pamiętaj proszę, że nie mam wbudowanego jednego „programu empatii”.
Wzajemne zrozumienie
No i jak zwykle wszystko odbija się o wyrozumiałość i współpracę. Każdy z nas powinien obserwować swoją empatię i jej rozwój. Przecież przyda się ona wszędzie. W sklepie gdy jest duża kolejka, a autobusie gdy nie ma miejsc siedzących i w wielu jeszcze sytuacjach. Korzystając z empatii łatwiej jest mi także przyjąć trudne zachowania, choć na pewno nie myliłabym tego ze zgodą na złe traktowanie. Sam widzisz, że to nie taki prosty temat. Jednak wart uwagi!
Ania.
Bibliografia:
Wilczek- Różyczka E. Empatia i jej rozwój u osób pomagających.
zdjęcia: pixabay