Masz za grube nogi...
Masz za mały nos….
Jesteś niski…
Masz za proste włosy..
Masz zbyt kręcone włosy…
I tak mogłabym wymieniać do końca tego wpisu. Dlaczego to napisałam? Bo dziś chce poruszyć temat samoakceptacji. Co to jest samoakceptacja? Czy to coś nad czym nie warto się zastanawiać? Czy może temat naprawdę dla nas istotny? Myślę, że samoakceptacja to kluczowa sprawa w naszym życiu. Warto nad nią zapracować i to w każdym aspekcie. Interesują mnie takie tematy bo widzę, jak świadomość w tej sferze poprawia jakość życia moją i innych osób. Obserwuję też, w jaki sposób osoby niepełnosprawne przeżywają samoakceptację. No dobrze. Zacznijmy od początku.
Samoakceptacja a akceptacja
Na początku mojej pracy nad sobą myślałam, że najważniejsza jest akceptacja. Akceptacja tego co robię, kim jestem itd. Ale potem po zastanowieniu zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę akceptacja mojej osoby może dotyczyć także zdania innych ludzi. Bo ktoś może akceptować mój wygląd, a ktoś inny nie. W miejscu wyglądu możesz postawić co tylko chcesz. Ale kluczem jest tu inna osoba. Można wpaść w pułapkę oceny przez innych ludzi i uzależnić od tego własną akceptację. I co tu jest rozwiązaniem? Samoakceptacja! To „samo” pozwala nam zamknąć drogę dla kogokolwiek w ocenie nas samych. I mam tu na myśli nawet naszych bliskich. Oni naprawdę życzą nam najlepiej. Ale jeśli się zastanowisz, to zauważysz, że najczęściej Twoim największym życiowym krytykiem jesteś Ty sam. Ja przynajmniej tak miałam. I nadal nad tym pracuję, bo to wymaga ciągłego wysiłku.
Czym więc jest samoakceptacja?
Dla mnie to zaakceptowanie siebie samej ze wszystkimi wadami i zaletami, wartościami, umiejętnościami, wyglądem, stanem zdrowia, stanem życiowym itp. To również uznanie, że potrafię sobie ufać, że myślę o sobie dobrze. Ale to także obserwacja obszarów, nad którymi należy popracować. Samoakceptacja nie jest biernym pogodzeniem się z jakimś, nawet trudnym dla mnie stanem. To taki aktywny stan, w którym mogę ze spokojem zmieniać to co uznam do zmiany. A ten spokój wynika z niezależności od ludzkiej opinii. Oczywiście jak się domyślasz, nie mówię tu o robieniu złych rzeczy i podczepianiu ich pod samoakceptację. Mam nadzieję, że wiesz o czym mówię. Samoakceptacja daje wolność. I pole do pracy.
Jedno małe ćwiczenie
Małe i duże. I trudne. A nawet trochę zabawne. Wypisz na kartce swoje wady i zalety. Poczekaj aż wszyscy pójdą spać 😀 i………..poszukaj lustra. Spójrz na siebie i spróbuj mówić do swego odbicia, na początek za co siebie lubisz. Ale na głos, nie w myślach. A potem powiedz o wadach, ale zdaniem motywującym np. jesteś super ale jeszcze nad tym powinnaś popracować. Nawet nie pamiętam już, gdzie usłyszałam o takim ćwiczeniu. Ale o ile mówienie w myślach było proste, to powiedzenie sobie prosto w twarz na głos, że mam dobre strony, stanowiło na początku pewien dyskomfort. Tak, jakbym się krepowała mówić do siebie dobrze. Może to wynikać z kultury w jakiej jesteśmy wychowywani. Zdecydowanie częściej zwraca się uwagę na wady, a chwalenie za jakiś sukces uważa się za przechwalanie. A tu wcale nie chodzi samouwielbienie. Tylko o równowagę. Spróbuj wykonać to ćwiczenie. Kiedy sama wykonuję je regularnie czuję, że staję się dla siebie mniej wymagająca.
Zmiany, zmiany, zmiany
Uważam, że samoakceptacja i zmiany to taka para. Bo po pierwsze samoakceptacja prowadzi do pozytywnych zmian. Są to najczęściej większe poczucie bezpieczeństwa, wolności i spójności z samym sobą. A po drugie życie to ciągłe zmiany. I dlatego aby akceptować siebie stale, należy co jakiś czas na nowo przyjrzeć się swemu życiu, temu co zyskaliśmy i co straciliśmy. Często właśnie to strata jest początkiem do poszukiwania samoakceptacji.
A co jeśli inni mają gorzej?
Popatrz jak trudno Ci przez lata zaakceptować jakiś element Twojego wyglądu. I to często taki, na który nikt inny nie zwraca uwagi. Ale Ty jednak nad nim pracujesz, zmieniasz i akceptujesz. Ale moja fizjoterapeutyczna krew nie pozwala mi nie zwrócić uwagi na osoby z niepełnosprawnością, szczególnie tą nabytą. Czy wyobrażasz sobie, że jutro budzisz się i nie możesz ruszyć ręką i nogą? Jesteś całkiem zależny od innych osób, które muszą Cię myć, przekładać, karmić, a jedyną Twoją rozrywką jest telewizor? To jest dopiero zmiana. I ogromna strata. A nawet wiele strat. Już przynajmniej przez jakiś czas nie pojedziesz na zakupy, nie pójdziesz na spacer i nie będziesz pracował. W takim przypadku mówienie o ćwiczeniu, które Ci zaproponowałam, byłoby barbarzyństwem. I zalecałabym jednak wsparcie psychologiczne, a jeśli trzeba to i psychiatryczne. Wiem, że chorzy czasem z powodu swoich przekonań lub z powodu braku dostępu do specjalistów, takiej pomocy nie otrzymują. Jednak na drodze osób niepełnosprawnych ruchowo gdzieś pojawiają się fizjoterapeuci. A my mamy moc 😀 i z nami wkracza ruch. I dalej……zazwyczaj jest już tylko lepiej. Ale co ma ten ruch do rzeczy?
Badania
W badaniach przeprowadzonych na grupie 45 osób z niepełnosprawnością ruchową, oceniono wpływ uprawiania sportu na stopień samoakceptacji i samooceny ciała oraz zdrowia psychicznego. Pierwsza podgrupa liczyła 25 osób z niepełnosprawnością, uprawiających sport: 10 koszykarzy (START Warszawa i SKS Konstancin) oraz 15 osób trenujących szermierkę na wózkach (IKS AWF Warszawa). Grupę kontrolną stanowiło 20 osób nietrenujących żadnej dyscypliny. Wyniki badań oceniano w czterech kategoriach: ocena funkcji ciała, ocena aspektów ogólnych ciała, ocena tułowia i ocena twarzy. Oczywiście wyniki były jednoznaczne. Bez wątpienia domyślasz się, że na korzyść ruchu! Tylko w kategorii ocena twarzy wyniki były bardzo wyrównane. A w zakresie pozostałych kategorii osoby uprawiające sport wypadły znacznie, znacznie lepiej. Bardzo istotna jest tu także ocena stanu psychicznego. Badanym zadano dwa pytania:
- czy myślałeś o sobie ostatnio, że jesteś bezwartościowym człowiekiem?
- czy byłeś w stanie w ostatnim czasie stawić czoła swoim problemom?
Odpowiedzi na te pytania pokazały, że stan psychiczny grupy bez treningu sportowego był znacząco gorszy. Tymi badaniami potwierdza się fakt, że fizjoterapia jest nie tylko wprowadzeniem do usprawniania ciała, ale także do poprawy samooceny i stanu psychicznego. Każda z tych trenujących osób na początku zaczynała od rehabilitacji ruchowej. I faktycznie niejednokrotnie sama nauka chodu, wydaje się ciężkim treningiem dla pacjenta. I tak z dnia na dzień już nie raz widziałam, jak chory zaczyna w siebie wierzyć. Zaczyna akceptować siebie i wiedząc, że czeka go jeszcze dużo pracy, podchodzi do codziennej rehabilitacji właśnie jak do treningu.
W zdrowym ciele zdrowy duch
A raczej w ciele, które lubi ruch mieszka zdrowy duch :-D. Nie zawsze możesz trenować to, co chcesz. Może nie masz finansów, a może nie masz zdrowia. Ale uwierz, ruch naprawdę w wielu przypadkach jest na wyciągnięcie ręki! To taki dobry lek. Jeśli jest dobrze dobrany, pamiętaj! Zachęcam Cię do poszukania aktywności dla siebie. W końcu warto to zrobić dla swojej samooceny.
Ania.
P.S. Widzisz błędy? Daj znać!
Bibliografia:
Guszkowska M., Pater B. Ocena własnego ciała, samoakceptacja i stan zdrowia psychicznego osób niepełnosprawnych ruchowo uprawiających sport i nietrenujących. Postępy Rehabilitacji (2)/2010. s. 37-43.
zdjęcia: pixabay